Jest zadziwiająco odważny i całkowicie bezwzględny, gdy jest pijany. A pijany jest zawsze.
-- + --
- Sakiewka leżała zawsze w tym samym miejscu. Miedziaki. Pół korony. Nie
wiem, kto ją tam kładł, przysięgam.
Guilliame wpatrywał się w przywiązanego do krzesła chłopaka, jasnowłosego,
chudego, mającego może siedemnaście wiosen. Złapali go wczoraj, noc spędził w
celi. Nagianiał ofiary myśliwym z rodziny Trantini. Żaden ze Strażników
Miejskich, włączając w to Guilliame'a, nie pokochał go za to. Nad okiem więźnia nabrzmiewał wielki
krwiak.
Trenteville oparty o ścianę pustej celi ziewnął szeroko i potarł dłonią
oczy skryte pod krzaczastymi, siwymi brwiami.
- Kto zostawiał pieniądze? Jak wyglądał? – zapytał po raz ósmy. Po raz ósmy
otrzymał tę samą odpowiedź.
- Nie wiem. Nigdy go nie widziałem…
Drzwi do celi otworzyły się z głośnym skrzypieniem. Na tle
słabo oświetlonej ściany korytarza rysowała się sylwetka Sierżanta. Stał
chwilę, oparty o framugę, chwiejąc się lekko. Stęknął zanim zrobił niepewny
krok do przodu. Kwaśny zapach alkoholu i nieczyszczonego od tygodni ubrania owionął Guilliame’a, gdy
Sierżant przeszedł obok.
- Toes ten gnój od Trantinich? – zapytał Sierżant, cedząc powoli słowa.
- Tylko naganiacz – mruknął Trenteville – Nikt z rodziny.
Sierżant stanął przed więźniem i przyglądał mu się przez chwilę, chwiejąc
się lekko w przód i w tył. Schylił się i postawił na ziemi glinianą butelkę,
którą ze sobą przyniósł.
- Ja sie nim zjme.
Trenteville zacisnął usta, dał głową znak Guillame’owi i zrobił kilka
kroków w stronę drzwi.
- Trnteville – powiedział Sierżant nie spuszczając wzroku z chłopaka – Twój
nóż. Zostew go.
Metal zadźwięczał o kamień, gdy rzucony na ziemię nóż upadł niedaleko
butelki. Guilliame odwrócił się i zdążył jeszcze zobaczyć rozszerzone
przerażeniem oczy więźnia, zanim Trenteville wypchnął go z celi.
- On nic więcej nie powie – powiedział do starego strażnika, gdy szli
korytarzem – Sierżant nie wyciągnie z niego żadnych informacji. Ten chłopak nic
nie wie.
- Sierżantowi nie chodzi o informacje – odpowiedział Trenteville.
Za nimi rozległ się pierwszy, urywany krzyk.
Guilliame zobaczył chłopka następnego dnia. Jego oczy były tak samo szeroko
otwarte jak wtedy, gdy zostawili go w celi z Sierżantem. Nadal tkwiło w nich
przerażenie. Jeden ze stojących obok ludzi, brodacz w podartej kurcie pociągnął
za kołnierz koszuli byłego więźnia, wyciągając go na brzeg.
Ludzie zauważyli okaleczone ciało chłopaka nad ranem jedynie dlatego, że zatrzymało
się na przęśle jednego z drewnianych mostów na rzece. Teraz jeden z nich
spojrzał pytająco na dwójkę strażników.
- Wrzuć go z powrotem – powiedział Trenteville. Brodacz wypełnił polecenie bez słowa, bez żadnego grymasu. Bezimienny chłopak o szeroko otwartych oczach dryfował na wodzie oddalając się od zbiegowiska na nabrzeżu.
Trenteville odwrócił się i zaczął iść w górę stromej, brukowanej uliczki.
Guilliame podążył za nim.
-- + --
*****
English version coming soon
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz