poniedziałek, 29 października 2012

Sierżant / The Sergeant

Nikt już nie nazywa go Pierre de Poillet. Strażnicy mówią o nim po prostu Sierżant i darzą go czymś w rodzaju niechętnego, ale dużego szacunku.
Jest zadziwiająco odważny i całkowicie bezwzględny, gdy jest pijany. A pijany jest zawsze.


-- + --

- Sakiewka leżała zawsze w tym samym miejscu. Miedziaki. Pół korony. Nie wiem, kto ją tam kładł, przysięgam.
Guilliame wpatrywał się w przywiązanego do krzesła chłopaka, jasnowłosego, chudego, mającego może siedemnaście wiosen. Złapali go wczoraj, noc spędził w celi. Nagianiał ofiary myśliwym z rodziny Trantini. Żaden ze Strażników Miejskich, włączając w to Guilliame'a, nie pokochał go za to. Nad okiem więźnia nabrzmiewał wielki krwiak.
Trenteville oparty o ścianę pustej celi ziewnął szeroko i potarł dłonią oczy skryte pod krzaczastymi, siwymi brwiami.
- Kto zostawiał pieniądze? Jak wyglądał? – zapytał po raz ósmy. Po raz ósmy otrzymał tę samą odpowiedź.
- Nie wiem. Nigdy go nie widziałem…
Drzwi do celi otworzyły się z głośnym skrzypieniem. Na tle słabo oświetlonej ściany korytarza rysowała się sylwetka Sierżanta. Stał chwilę, oparty o framugę, chwiejąc się lekko. Stęknął zanim zrobił niepewny krok do przodu. Kwaśny zapach alkoholu i nieczyszczonego od tygodni ubrania owionął Guilliame’a, gdy Sierżant przeszedł obok.
- Toes ten gnój od Trantinich? – zapytał Sierżant, cedząc powoli słowa.
- Tylko naganiacz – mruknął Trenteville – Nikt z rodziny.
Sierżant stanął przed więźniem i przyglądał mu się przez chwilę, chwiejąc się lekko w przód i w tył. Schylił się i postawił na ziemi glinianą butelkę, którą ze sobą przyniósł.
- Ja sie nim zjme.
Trenteville zacisnął usta, dał głową znak Guillame’owi i zrobił kilka kroków w stronę drzwi.
- Trnteville – powiedział Sierżant nie spuszczając wzroku z chłopaka – Twój nóż. Zostew go.
Metal zadźwięczał o kamień, gdy rzucony na ziemię nóż upadł niedaleko butelki. Guilliame odwrócił się i zdążył jeszcze zobaczyć rozszerzone przerażeniem oczy więźnia, zanim Trenteville wypchnął go z celi.
- On nic więcej nie powie – powiedział do starego strażnika, gdy szli korytarzem – Sierżant nie wyciągnie z niego żadnych informacji. Ten chłopak nic nie wie.
- Sierżantowi nie chodzi o informacje – odpowiedział Trenteville. Za nimi rozległ się pierwszy, urywany krzyk.

Guilliame zobaczył chłopka następnego dnia. Jego oczy były tak samo szeroko otwarte jak wtedy, gdy zostawili go w celi z Sierżantem. Nadal tkwiło w nich przerażenie. Jeden ze stojących obok ludzi, brodacz w podartej kurcie pociągnął za kołnierz koszuli byłego więźnia, wyciągając go na brzeg.
Ludzie zauważyli okaleczone ciało chłopaka nad ranem jedynie dlatego, że zatrzymało się na przęśle jednego z drewnianych mostów na rzece. Teraz jeden z nich spojrzał pytająco na dwójkę strażników.
- Wrzuć go z powrotem – powiedział Trenteville. Brodacz wypełnił polecenie bez słowa, bez żadnego grymasu. Bezimienny chłopak o szeroko otwartych oczach dryfował na wodzie oddalając się od zbiegowiska na nabrzeżu. Trenteville odwrócił się i zaczął iść w górę stromej, brukowanej uliczki. Guilliame podążył za nim.


-- + --





*****
English version coming soon